Oczyszczanie twarzy to podstawa
pielęgnacji. O tym chyba nie trzeba już nikomu mówić. Ja osobiście, do mycia
twarzy, najchętniej wybieram żele z drobinkami peelingującymi, ponieważ oprócz
zmywania resztek makijażu i innych zanieczyszczeń dostaję jeszcze przyjemny
masaż i delikatne złuszczenie martwego naskórka. Jednym z takich kosmetyków
jest Żel peelingujący do mycia twarzy z Algą Błękitną od Lirene.
Preparat zamknięty
jest w plastikowej tubie zamykanej na zatrzask. Szeroki korek jest wręcz
stworzony do tego, aby opakowanie stawiać „na głowie”. Miękki plastik, z
którego wykonano opakowanie oraz odpowiedniej szerokości otwór pozwalają na
łatwe dozowanie kosmetyku.
Żel jest niemalże
przezroczysty, z cała masą zatopionych w nim drobniutkich, biało-fioletowych
drobinek i niewielką ilością niebieskich granulek. Konsystencja jest w sam raz –
nie za gęsta i nie za bardzo wodnista. Kosmetyk pieni się minimalnie.
Zapach jest
zdecydowanie świeży. Kojarzy się z czystością i świeżością. Na skórze jest
zupełnie nietrwały – bardzo szybko wietrzeje.
Pojemność – 150 ml
Cena – ok. 15 zł.
Od producenta:
„Zespół ekspertów z Laboratorium Naukowego Lirene, zainspirowanych
ideą kompleksowego oczyszczenia i pielęgnacji skóry, stworzył
dla Ciebie innowacyjną Technologię MICEL PURE. Dzięki zawartym w żelu delikatnym drobinkom peelingującym, kosmetyk usuwa
martwe komórki naskórka i skutecznie oczyszczają pory. Błękitna alga,
dzięki cennym witaminom z grupy B i aminokwasom, doskonale wygładza,
nawilża i zapobiega utracie wody. Żel został
wzbogacony o witaminy A i E, które sprawią, że Twoja skóra
stanie się wygładzona, promienna i świeża.”
Skład:
Moja opinia:
Już na samym początku
muszę stwierdzić, że żel jest bardzo przyjemny w stosowaniu. Niewielka ilość
wystarczy do równomiernego pokrycia twarzy. Drobinki zatopione w kosmetyku są
malutkie i delikatne. Peeling wykonany więc tym żele nie będzie mocny a samo
masowanie nim skóry jest bardzo przyjemne.
Żel Lirene bardzo
dobrze oczyszcza twarz – usuwa zarówno resztki makijażu jak również inne
zanieczyszczenia, które zbierają się na skórze. Twarz, po jego zastosowaniu,
jest świeża, promienna, lekko zaróżowiona (zasługa granulek, które delikatnie
pobudzają krążenie) ale nie jest w żaden sposób podrażniona czy przesuszona.
Mogłabym się nawet pokusić o stwierdzenie, że w kwestii nawilżania cery ten żel
jest zupełnie neutralny. Ani nie nawilża ani nie wysusza cery, co chyba jest
ważniejsze, bo od nawilżania mamy kremy, sera i inne tego typu cuda.
Jako posiadaczka cery
mieszanej, z tendencją do niedoskonałości, zależało mi na ograniczeniu
wydzielania sebum. Co w tej kwestii robi żel Lirene? Ano nic specjalnego. Sebum
wydziela się nadal w takiej samej ilości. Nie zauważyłam abym błyszczała się w
strefie T mniej lub bardziej. Kosmetyk nie zapchał mi też porów i nie
doprowadził do wysypu pryszczy. Nie podrażnił ani nie spowodował żadnych
reakcji alergicznych.
Ale żeby nie było tak
fajnie, to muszę się do czegoś przyczepić. Wiecie co mnie czasem wkurzało podczas
stosowania tego żelu? Granulki. Te małe biało-fioletowe cudaczki. Trzeba
uważać, żeby nie wjechać kosmetykiem w okolice włosów, bo potem granulki są na
włosach tuż nad czołem czy przy skroniach. O ile wieczorem to nie taki problem
bo i tak przez noc gdzieś się ulotnią, o tyle rano to utrapienie. Granulki
widać bowiem – szczególnie na ciemniejszych włosach. Niezbyt estetycznie to
wygląda – takie białe kropki tuż u nasady włosów. Niektórzy mogą pomyśleć, że
to jakieś weszki albo coś w tym stylu :-)
Podsumowując:
Żel peelingujący
Lirene oceniam dość dobrze – za dobre oczyszczanie i delikatność dla cery.
Malutki minusik daję za wędrujące granulki, jednak coraz częściej przekonuję
się, że to jest wada niemalże wszystkich żeli peelingujących do mycia twarzy.
_______________________________________
A tak z zupełnie innej beczki to mam do sprzedania dwa własnoręcznie wykonane gadżety. Oto one:
Jeśli któryś z ich Was interesuje i macie pytania - piszcie na mój adres mailowy: blodka69@gmail.com
_______________________________________
A tak z zupełnie innej beczki to mam do sprzedania dwa własnoręcznie wykonane gadżety. Oto one:
Jeśli któryś z ich Was interesuje i macie pytania - piszcie na mój adres mailowy: blodka69@gmail.com
Wlasnie skonczyl mi sie moj dotychczasowy zel do mycia twarzy :) chyba teraz skusze sie na ten z Lirene :)
OdpowiedzUsuńSpróbuj - może Ci się spodoba :-)
UsuńJakoś z kosmetykami Lirene nigdy mi nie było po drodze. Co do tych małych granulek - mam ten sam problem w innych kosmetykach, nie cierpię jak któryś uczepi się włosów :/
OdpowiedzUsuńWędrujące granulki to prawdziwa zmora. Ale chyba jeszcze nie spotkałam się z kosmetykiem, w którym te granulki nie uczepiały się włosów.
UsuńOgólnie lubię markę jak i żele peelingujące. =)
OdpowiedzUsuńNigdy nie przepadałam za Lirene jeśli chodzi o kosmetyki do pielęgnacji twarzy. Bardziej do ciała ;)
OdpowiedzUsuńPs. Mogę prosić o kliknięcie w ostatnim poście w linki? Bardzo mi pomożesz. Buziaiki ;):*
A ja z kolei miałam zawsze więcej Lirene do twarzy niż do ciała :-)
UsuńTotalnie nie znam... aktualnie używam żelu z Sylveco :)
OdpowiedzUsuńja mam wersję żelu micelarnego, ale jeszcze nie używałam
OdpowiedzUsuńZ Lirene? Nie widziałam jeszcze takiego - muszę go poszukać w drogerii.
UsuńMógłby mi się spodobać ten żel, przyjemnie wygląda i się sprawuje :)
OdpowiedzUsuńMam spory zapas myjadeł, a takich peelingujących z lekka się obawiam - mam totalne naczynkowe pole na twarzy.
OdpowiedzUsuńNo to przy takiej cerze rzeczywiście trzeba uważać. Moja mama ma naczynkową, wrażliwą cerę i w jej przypadku o granulkach wogóle nie ma mowy bo ją podrażniają.
UsuńJakoś nie ciągnie mnie do kosmetyków tej marki, ale tak samo było z Bielendą i ostatnio się to zmieniło :)
OdpowiedzUsuńA co takiego z Bielendy przekonało Cię do tej marki?
UsuńKlasyczny żel z tej serii jest moim hitem :)
OdpowiedzUsuńJakoś peelingi i żele do twarzy Lirene nie przekonują do siebie;)
OdpowiedzUsuńWiadomo - dla każdego coś innego :-)
UsuńJa go bardzo lubię.
OdpowiedzUsuńjakie słodizaki zrobiłaś:)
OdpowiedzUsuńmam ten peeling i polubiłam, bałam się, że będzie mocno zdzierał, ale nie, te granulki fajnie się rozpuszczają przy masowaniu twarzy
To prawda - granulki raczej są delikatne i trudno nazwać ten żel porządnym zdzierakiem.
Usuńnie znam, ale mam cere suchą więc nie do końca dla mnie :)
OdpowiedzUsuńRaczej się z nim nie poznam.
OdpowiedzUsuńW sumie to chętnie bym się z nim poznała, choć jak na razie zachwycam się produktem z Make Me Bio, jeśli chodzi o oczyszczanie twarzy:)
OdpowiedzUsuńJa nie znam Make Me Bio - to jeszcze przede mną :-)
Usuńnie znam tego peelingu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jakie piękne te własnoręczne ozdoby <3 Żelu nigdy nie miałam :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Lubię sobie czasem podłubać coś z papieru.
Usuńja wolę peelingi enzymatyczne jakoś na mojej skórze zdecydowanie lepiej się sprawdzają :)
OdpowiedzUsuńJa wolę jednak te zdzierające z drobinkami, chociaż ten żel Lirene raczej zaliczyłabym do myjadeł a nie do peelingów.
UsuńJakie cuda robisz matko ,3
OdpowiedzUsuń:-) Fajnie, że nie tylko dla mnie się podobają :-)
UsuńMasz talent do rękodzieła :) Ja dawno już nie używałam żadnego peelingu do twarzy, po tej aferze z mikrogranulkami staram się takich nie kupować
OdpowiedzUsuńJa jednak nie mogę się odzwyczaić od granulek, mimo tego, że czasem mnie denerwują.
UsuńLirene ma coraz to ciekawsze kosmetyki :) też mam cerę mieszaną z tendencją do "nieprzyjaciół" więc i może u mnie by się sprawdził :)
OdpowiedzUsuńTo prawda - i dobrze, że te kosmetyki są coraz lepszej jakości.
UsuńJa nie lubię stosować na co dzień żeli peelingujących. Zawsze w końcu mnie podrażnią. Ale dwa razy w tygodniu jak najbardziej.
OdpowiedzUsuńWidocznie mmasz bardziej wrażliwą cerę od mojej.
UsuńJa to chyba lubię wszystko od lirene. :D
OdpowiedzUsuńżelu na razie nie używam, ale chyba mnie skusiłaś do kupna :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie znam. :)
OdpowiedzUsuń