Pamiętam swój pierwszy tusz do rzęs - to był właśnie Maybelline. Różowo - seledynowy. W 100 % dziewczęcy, w krzykliwej stylistyce. Na wiele lat podbił moje serce. Potem coś zaczęło się psuć. Tusze Maybelline straciły na jakości i po prostu nastąpił mój rozwód z tą marką. Aż do chwili, kiedy w moje ręce wpadła maskara Colossal Go Extreme w kolorze skórzanej czerni. Zapraszam na recenzję.
Opakowanie jest podłużne i wrzecionowate, wykonane z solidnego plastiku. Jest to kształt typowy dla tuszy tej marki. Testowany przeze mnie Colossal ma opakowanie czarne, z krzykliwymi, żółtymi napisami. Dobrze i pewnie leży w ręce. Niestety informacji nt. produktu na opakowaniu jest mało.
Opakowanie jest podłużne i wrzecionowate, wykonane z solidnego plastiku. Jest to kształt typowy dla tuszy tej marki. Testowany przeze mnie Colossal ma opakowanie czarne, z krzykliwymi, żółtymi napisami. Dobrze i pewnie leży w ręce. Niestety informacji nt. produktu na opakowaniu jest mało.
Konsystencja według
mnie jest bardzo dobra jak na tusz – nie za gęsta, nie za rzadka. Przypomina
krem. Kolor to skórzana czerń. Czy tak
wygląda skóra? No nie wiem. Na pewno jest to bardzo czarny odcień czerni.
Zapach… no cóż. Mimo,
że zapachu nie ma w składzie, to jednak kosmetyk czuć typowo tuszowo, czyli w
100 % chemicznie z domieszką woni sadzy.
Tusz należy zużyć w
ciągu sześciu miesięcy od otwarcia.
Pojemność – 9,5 ml,
Cena – 33,99 zł (w Rossmannie). W drogeriach internetowych widziałam go nawet w cenie poniżej 20 zł.
Od producenta:
Niestety na stronie producenta żadnego opisu tej maskary nie ma. Chyba zapomnieli o swoim produkcie.
Skład:
Aqua / Water,
Paraffin, Potassium Cetyl Phosphate, Acrylates Copolymer, Cera Alba/ Beeswax,
Copernicia Cerifera Cera / Carnauba Wax, Ethylene / Acrylic Acid Copolymer,
Steareth – 2, Cetyl Alcohol, Carthamus Tinctorius Oil / Safflower Seed Oil,
Phenoxyethanol, Hydroxyethylcellulose, Acacia Senegal / Acacia Senegal Gum,
Ethylenediamine / Stearyl Dimer Dilinoleate Copolymer, Sodium Dehydroacetate,
Caprylyl Glycol, Hydrogenated Jojoba Oil, Hydrogenated Palm Oil, Propylene
Glycol, Disodium EDTA, Soluble Collagen, Silica [+/- may contain, CI 77491, CI
77492, CI 77499, Iron Oxides, CI 77007 / Utramarines, CI 77891 / Titanium
Dioxide, Mica, CI 75470 / Carmine, CI 77288 / Chromium Oxide Greens, CI 77742
Manganese Violet, CI 77510 / Ferric Ferrocyanide]. (F.I.L. D161671/1).
Moja opinia:
Do tuszy Maybelline
od jakiegoś czasu podchodzę z wielką rezerwą a ostatnio nawet z niechęcią. A to dlatego,
że u mnie niestety nowsze maskary sprawdzały się słabo. Ale zaryzykowała i jestem mega
zaskoczona. Pozytywnie oczywiście. Tusz ma fajną, klasyczną szczotkę. Lubię
malować rzęsy właśnie klasyczną szczotkę, ponieważ dla mnie nie ma
wygodniejszej i praktyczniejszej.
Dodatkowo szczotka w testowanym przeze mnie Colossalu miałam zgrubienia
i przewężenia na trzonku. Czemu to miało służyć? Tego nie wiem. Najważniejsze,
że ten wymysł w niczym nie przeszkadza. Po prostu jest i tyle.
Tusz nie jest ani za
rzadki ani za gęsty i na szczotkę nabiera się go dokładnie tyle, ile trzeba.
Dzięki czemu dobrze pokrywa włoski nie tworząc
na nich nieestetycznych grudek. Do tego maksymalnie czarny kolor sprawia, że
już jedna warstwa tuszu wygląda na rzęsach bardzo dobrze. Dla bardziej
teatralnego efektu nakładam dwie warstwy. I też nie martwię się o grudki czy
posklejane rzęsy.
Tusz Colossal
sprawia, że moje jasne, średniej długości rzęsy wreszcie wyglądają świetnie. Są
soczyście czarne (może rzeczywiście kolor trochę przypomina czarną skórę),
wydłużone i pogrubione. Wyglądają, jakby było ich więcej niż w rzeczywistości.
Jedynie z podkręceniem mogłoby być troszkę lepiej. Ale i tak efekt zastosowania
kosmetyku świetny.
Muszę przyznać, że
najbardziej martwiłam się o trwałość kosmetyku oraz o jego świeżość w opakowaniu
(do tej pory większość tuszy Maybelline, jakie miałam, już po ok. 3-4
tygodniach zaczynały gęstnąć w opakowaniu i ich aplikacja stawała się
utrudniona). W przypadku tego egzemplarza nie mogę powiedzieć złego słowa. Tusz
pozostaje na rzęsach przez cały dzień. Nie rozmazuje się i nie kruszy. Nie
osypuje się na policzki. Poza tym używam go już ponad miesiąc i jak na razie
kosmetyk jest nadal świeży i ma taką samą konsystencję, jak przy pierwszym zastosowaniu. Poza tym nie widać, żeby tusz maił się
niedługo skończyć (a maluję rzęsy codziennie). Więc jego wydajność też oceniam na
plus. Wygląda na to, że pocieszę się tym kosmetykiem trochę dłużej. Oczywiście
cieszę się z tego.
Tusz Maybelline jest
bardzo delikatny dla moich oczu. Nie
podrażnia ich, nie uczula. Usuwa się bardzo szybko zwykłym mleczkiem do
demakijażu.
Podsumowując:
Maybelline Colossal
zrobił na mnie naprawdę bardzo dobre wrażenie. Po wielkiej miłości i następujących po niej niezbyt miłych
doświadczeniach z tuszami tej marki, to naprawdę miła odmiana ale i nadzieja na uratowanie bardzo nadwątlonego zaufania. Wprawdzie na początku byłam sceptycznie nastawiona do tego produktu, ale zaryzykowała, przetestowałam i jestem bardzo zadowolona. Widocznie
producent popracował trochę nad składem i udało mu się stworzyć świetny tusz,
który poważnie zagroził mojemu dotychczasowemu ulubieńcowi. Z pewnością będę do
niego wracać w przyszłości.
_______________________________________________________
_______________________________________________________
Wszystkim stałym czytelnikom oraz osobom, które trafiły na mój blog przypadkowo, składam najserdeczniejsze życzenia zdrowych, rodzinnych i wesołych Świąt. Odpoczywajcie, cieszcie się...i do zobaczenia po Świętach.
mam go i lubię:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://kosmetyczny-kuferek.blog.pl
Lubię tusze z Maybelline, tego jeszcze nie miałam, ale efekt świetny ;)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt ! ;*
Nigdy nie używałam tego tuszu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, MÓJ BLOG/ KLIK :))
nie miałam jeszcze żadnego tuszu z maybelline.
OdpowiedzUsuńoo będę musiała wypróbować, jeszcze tego tuszu nie używałam ;) a efekt mi się podoba
OdpowiedzUsuńMnie też. Przynajmniej widać, że mam rzęsy :-)
UsuńNawet ładny efekt.
OdpowiedzUsuńEfekt całkiem, całkiem. Ja ogólnie chętnie sięgam po tusze Maybelline ;)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!:)
Jakby tak bardziej się postarać i porządnie rozczesać rzęsy, to efekt byłby jeszcze lepszy. Ale poleniłam się ...
UsuńSuper efekt na rzęsach, nie miałam tego tuszu :) Wesołych Świąt ;)
OdpowiedzUsuńpodoba mi sie efekt!
OdpowiedzUsuńJa wolę max Factora ale efekt naprawdę oszałamiający
OdpowiedzUsuńA który Max Factor polecasz?
UsuńMoja historia jest prawie identyczna zaczynałam od tego małego tuszy z zieloną "górą", potem maybeline bylo pomyłką, a ostatnio kupiłam ten zielony i jestem ogromnie zaskoczona :)
OdpowiedzUsuńTo mamy tak samo :-)
UsuńBardzo fajny efekt na rzęsach :)
OdpowiedzUsuńdaje bardzo ładny efekt, taki właśnie lubię :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :)
Bardzo ładny efekt. U mnie się zazwyczaj tusze tej marki sprawdzają :)
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze żadnego tuszu z tej firmy, ale ciekawie się prezentuje :)
OdpowiedzUsuńmoglabym go polubic:)
OdpowiedzUsuńAkurat tej wersji jeszcze nie miałam, ale podoba mi się efekt :)
OdpowiedzUsuńŁadny efekt, chociaż chyba z taką dużą szczoteczką bym sobie nie radziła zbytnio ;( Wesołych Świąt życzę !
OdpowiedzUsuńJa właśnie lubię takie szczotki - spore i klasyczne (z włosami). Nie umiem umalować się tymi udziwnionymi silikonowymi bez wsadzenia sobie szczoty w oko :-)
UsuńNie znam tej wersji, ale ogólnie niektóre ich tusze lubię. Ten wygląda u Ciebie przepięknie!
OdpowiedzUsuńRadosnych Świąt! :)
amazing itemreview
OdpowiedzUsuńfollow for follow?
hope you too visit my Blog <3
AMELY ROSE
Też tak miałam, że zaryzykowałam i sięgnęłam po inny produkt marki za jaką niezbyt przepadałam i się sprawdził. =)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten efekt :D
OdpowiedzUsuńTego tuszu nie miałam, ale lubię produkty z tej firmy. :-)
OdpowiedzUsuńMam colossal volume express i lubię go :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny efekt. Ja z Maybelline używałam wodoodpornych tuszy, i byłam z nich zadowolona.
OdpowiedzUsuńJa wodoodpornych raczej nie używam, bo cięzko się zmywają a i nie mam takiej potrzeby.
UsuńJa też nie używam wodoodpornych, trudno mi się je zmywa. :-)
UsuńMiałam okazje testować ten tusz jednak u mnie sie nie sprawdził :(
OdpowiedzUsuńDziekuje i wzajemnie :*
OdpowiedzUsuńTwoje oko wygląda jak wzburzona woda oceaniczna. Wesołych świąt !
OdpowiedzUsuńDziękuję. Pierwszy raz ktoś mi mówi coś takiego :-)
UsuńTej maskary jeszcze nie używałam , fajny efekt :)
OdpowiedzUsuńMiałam kilka z maybelline ale wolę tusze z avonu :)
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie miałam okazji używać żadnego uszu z Avonu.
UsuńBardzo ładnie się prezentuje na rzęsach, lubię ogólnie te tusze, chociaż od jakiegoś czasu znalazłam swojego ulubieńca z Bourjois :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się efekt :) Ja lubię z tych tuszy ten żółty, ma ogromną szczoteczkę, którą musze opanowac za każdym razem jak do niego wrócę, ale efekt wydłużenia jest super! :)
OdpowiedzUsuńTen żółty i czarny mają chyba takie same szczoty.
Usuńświetny efekt, ja bardzo lubię tusze Maybelline, mają olbrzymi wybór szczoteczek i formuł.
OdpowiedzUsuńWow, na oku wygląda super. Chyba i ja sobie go sprawię.
OdpowiedzUsuńA ten różowy pamiętam... to był kultowy tusz do rzęs.